Dwa dni temu (w Walentynki 2017r ) rząd przyjął projekt, który zmieni rejestrację preparatu EllaOne. Będzie można go kupić tylko na podstawie recepty wystawionej przez lekarza. Argumentem do tej zmiany była obawa, że preparat mogą nagminnie kupować młode osoby, które traktować ją mogą jak zwykłą antykoncepcję.
Z praktyki aptecznej wynika jednak całkiem co innego. Rozmawiając z kolegami i koleżankami „po fachu” odniosłem wrażenie, że po „pigułkę po” sięgały w większości osoby po 25 roku życia, którym przypadkiem „pękła prezerwatywa„. Należy pamiętać, iż koszt takiej tabelki przekraczał czasem 100 zł, a wiec nie każdego przeciętnego nastolatka było na nią stać.
Ciąże u młodych osób oczywiście się zdarzają, ale zwiększenie nacisku na edukację seksualną w szkołach oraz domach zmniejszyłoby te statystyki i dyskusja na temat „pigułki po” nie miałaby miejsca.
Jasnym staje się fakt, iż znów wzrośnie handel tymi preparatami na tzw. „czarnym rynku”.
I co ma zrobić para, która ma już dwójke dzieci ale na trzecie je po prostu nie stać? 500+ ma starczyć na wszystko?