Jeśli jesteście wystawieni przed długi czas na działanie mocnego słońca, to można być pewnym że poparzona skóra da o sobie znać. Za długo chodziliście w przemoczonych ubraniach? U mniej odpornych przeziębienie jest murowane. Z braku lepszych zajęć trzymaliście rękę w zamrażarce? Niebawem możecie mieć problem z pokazaniem kciuka w górę na znak aprobaty.
Czemu takie przykłady dziś mi przychodzą do głowy? Mają na celu uzmysłowić tym osobom, którzy sądzą że ból nie potrafi wpłynąć na ciało i umysł człowieka. Przecież poboli poboli i przestanie, bo zawsze kiedyś ból się kończy? No to mam dla Was niespodziankę. A co jeśli on się nie kończy? Co jeśli musicie non stop sięgać po leki przeciwbólowe, aby iść do pracy czy pobawić się z dzieckiem? Co powiedzie córce lub synowi, który chce iść z Wami na plac zabaw, albo zwyczajnie ponosić je „na barana”? Wydaje się takie abstrakcyjne prawda? Jednak to jest dla wielu osób z ZZSK normalne życie. Funkcjonują w społeczeństwie nikogo o tym nie informując, bo nie chcą aby ktoś się nad nimi litował. Czy wiecie, że długotrwałe funkcjonowanie z tą chorobą często wpędza w depresję? Oparcie w bliskich również i w tym przypadku jest nieocenione, ale i to czasem nie wystarcza.
Czemu postanowiłem się wyspowiadać?
Pisząc te kilka artykułów chciałem powiedzieć całemu światu, że trzeba szukać przyczyny bólu nawet jak inni mówią, że zmyślasz i jesteś hipochondryk. Wiele osób będzie Was zbywało, ale Wy się nie dajcie. Przy takim dostępie do wiedzy, jaki jest teraz to niesłychanie łatwe. 20 lat temu nie miałem takiej możliwości. Dziś jestem już innym człowiekiem. Lata zmagania się z bólem niewiadomego pochodzenia zmieniły mnie. Dorastałem z bólem sądząc, iż nigdy go nie pokonam. Myślałem, że nie będę wartościowym mężem i ojcem. Z wesołego i energicznego człowieka przeistoczyłem się w zamkniętą oraz niepewną osobę. Czułem potrzebę latania, ale nie miałem skrzydeł. Doprowadziło to do tego, iż ubrałem maskę i tylko niektórzy wiedzieli co jest pod nią schowane. Gdy kilka miesięcy temu dostałem diagnozę i pojawiło się światełko w tunelu, to w końcu mogę inaczej patrzeć na przyszłość. Trafiłem pod opiekę bardzo mądrej osoby z Kliniki Reumatologii w Bydgoszczy. Niebawem otrzymam swoje leczenie biologiczne, które ma „wypędzić moje demony”. W sumie to czas najwyższy, bo przede mną jeszcze druga połowa życia.
Tajemnicze podsumowanie?
Uważam, że w życiu nie ma przypadków i mamy z góry wytyczony plan. Do celu możemy dojść prostą drogą lub zrobić kilka zakrętów, aby w końcu dotrzeć na finisz. Czy odważymy się tam dotrzeć, na końcu patrzeć na siebie w lustrze twierdząco kiwając głową….to już temat na inne rozważania.
Nie martwcie się, to jeszcze nie koniec tej opowieści!
Bardzo dobrze, że piszesz o tej chorobie. Mam wrażenie, że ciągle zbyt mało się o niej mówi i dlatego w większości przypadków diagnoza stawiana jest za późno. Tak też było w przypadku mojego znajomego – diagnoza dopiero po kilkunastu latach. Czy mógłbyś napisać coś więcej na temat Twojego leczenia?
Aktualnie jestem na leczeniu biologicznym. Kolejne wpisy będą pojawiać się około raz na miesiąc i będą o tym jak przebiega kuracja.
Dziękuję za odpowiedź. Na pewno będę czytała 🙂
Pięknie napisane, ale trochę za krótkie. Co oznacza finisz? Wyleczenie?
Nie wyleczymy tego. Można jedynie zatrzymać postępy, ale w perspektywie długoterminowej to i tak bardzo dużo.