To nie żarty! Ci, którzy czytają moje wpisy zapewne już przyzwyczaili się do faktu, iż często podaję statystyki zachorowań na grypę i podejrzenia zachorowań na grypę. Informacje te można znaleźć na stronach państwowych np. Z A K Ł A D E P I D E M I O L O G I I
Dowiedzieć się z nich można np. ile zachorowań i zgonów było w przez ostatnich kilka lat z powodu grypy lub chorób grypopodobnych. Ważny jest fakt, że te dwie jednostki chorobowe wrzucane są do jednego „wora” i potem mamy w mediach informacje o epidemii grypy. Było tak np. w tym programie, o którym potem było bardzo głośno, bo ktoś w końcu powiedział, że nie można brać pod uwagę grypy i zachorowań grypopodobnych jako jednej choroby.
Czemu teraz o tym piszę?
Poniżej zamieszczam informację z Zakładu Epidemiologii, wg. której w 35. tygodniu roku 2017 nastąpił wzrost zachorowań na grypę i grypopodobne w stosunku do tego samego 35. tygodnia w roku 2016.
2016 – 67034 zachorowań (ogółem)
2017 – 101105 zachorowań (ogółem)
Jaka to jest różnica?
34071 zachorowań więcej niż w roku ubiegłym, a to dopiero początek tzw. sezonu grypowego.
Korzystajcie zatem z wszelkich rad i wzmacniajcie swoją odporność, bo coś czuję że ten rok przebije poprzedni pod kątem ilości przeziębień, grypy czy zwykłego kataru. Już teraz zauważam w aptece zwiększone ilości sprzedaży preparatów z paracetamolem, witaminą C i fenylefryną (nazwy nie wymienię, aby znów ktoś nie napisał że reklama).
Najważniejszy fakt!
W próbkach pobranych w 35. tygodniu 2017 roku (2016 też) nie było, powtarzam – nie było wirusa grypy. Zatem informacje, że mamy jakaś epidemię grypy są po prostu wyssane z palca.
Poniżej pliki z Zakładu Epidemiologii